czwartek, 16 kwietnia 2015

12 prac Herkulesa





Oczywiście, że musiałam sprawdzić, ile tych prac Herkules miał.
Już niewiele mi brakuje. Przedwczoraj dostałam swoją czwartą pracę w Melbourne.


Zadanie 1.
Magda dostaje średnio dwie prace na miesiąc. Oblicz ile w ciągu roku zdobędzie prac?

Obliczenia:






Odpowiedź:



Zacznijmy od początku :)


PRACA NUMEREK ONE



Jesteś mój numerek one...ooo....jesteś mój numerek one....



Ok. do rzeczy.





To jest hostel. To jest recepcja. To ja. Pracowałam tu miesiąc w zamian za nocleg. No money, sorry. Jak do tego doszło, że się w tym hostelu znalazłam, to już Wam pisałam, więc pisać więcej nie będę. Ale musicie wiedzieć, że pomimo całego narzekania na hostel, jego zarządzanie, managerów itd. to spędziłam w nim naprawdę miło czas. Oczywiście po 2 miesiącach mieszkania w tym miejscu stajesz się buntownikiem i wszystkim wokoło opowiadasz, jak tu jest źle, ale zalety są i to duże, zwłaszcza jak się samemu przyjeżdża na drugi koniec świata.

Poznajesz ludzi!

Różnych, różnistych. Backpackerzy z całego świata zjeżdżają się, aby w kuchni spotkać się przy wspólnym posiłku. Nagle się okazuje, że takich dziwolągów jak ty jest więcej. I większość z nich też przyjechała sama z plecakiem z dalekiego kraju. Czujesz się normalny :) Albo nie. Ja się czuję :)

Wiecie, irytuje mnie jak wielu ludzi mój wyjazd komentuje: "No i widzisz Magda. To jest Polska. Wykształceni po studiach wyjeżdżają. Nie ma co zostawać". Po pierwsze, przecież mój wyjazd nie ma na celu emigracji na stałe. To jest podróż. A żeby podróżować trzeba na to zarobić. A że łatwiej jest zarobić na zobaczenie całej Australii dookoła w samej Australii to zarabiam tu :)

Poza tym, Australia jest pełna backpackerów z zachodniej Europy. Mój hostel jest przepełniony głównie Anglikami, Niemcami, Francuzami i Holendrami. I co oni tu robią?
A stoją na zmywaku, pakują produkty w torby w supermarkecie, zbierają w imieniu greenpeace pieniądze na ulicy, noszą meble, chodzą po domach i wciskają ludziom panele słoneczne lub warzywa od farmerów albo namawiają na korzystanie z lewych usług dentystycznych :-) O albo sprzątają hostel w zamian za nocleg :) Pamiętam jak jeden Anglik cieszył się jak głupi, jak dostał pracę przy myciu podłóg w galerii handlowej :)

Żadna praca nie hańbi!

Różnica jest taka, że to głównie bardzo młodzi ludzie zaraz po liceum. Ja tu należę do starszyzny :) U nas nikt nie myśli po maturze wyjechać na gap year. Wszyscy szybką pchają się na studia.

I ja patrzę na tych Niemców i Anglików i im normalnie zazdroszczę i życzę młodym Polakom takich gap yearów :) To jest takie super doświadczenie. Po roku robienia różnych prostych prac, mieszkania w słabych warunkach, ale równocześnie podróżowania, poznawania ludzi, uczenia się języka, zupełnie inaczej patrzy się na swoją przyszłość, preferencje co do wyboru studiów itd. Oni wracają pewniejsi siebie, wybierając z większą świadomością kierunek studiów. Zazdroszczę im :)

Powiecie, że im jest łatwiej, bo mają pieniądze i rodzice 19-latka mogą mu zapłacić za wyjazd do Australii, a w Polsce to nie. Ale Boże nie trzeba od razu jechać do Australii. A ilu jest ludzi, którzy prosto po maturze jadą na rok do pracy na zmywaku do Francji, Norwegii czy gdzieś? MAAAAŁO. A mogliby! Ile by się nauczyli...

<tu nastąpiła Wielka Inspiracja i Wielka Dekoncentracja>


O tym jakich ciekawych ludzi w tym hostelu poznałam, pewnie jeszcze napiszę :)

Wróćmy do głównego tematu, czyli pracy.


.....


Wracając do tematu pracy, znowu musimy wrócić do tematu poznawania ludzi :)

Pewnego pięknego dnia poznałam super Kerstin z Niemiec, która szybko stała się moją ulubioną hostelową koleżanką.

A wiecie, co wracając do życia w hostelu, to wszyscy tu maksymalnie oszczędzają pieniądze, żeby jak najdłużej podróżować i jak najwięcej zobaczyć. Dlatego jednym z naszych żywieniowych zwyczajów jest dzielenie się posiłkiem :) Czytaj: jak ci zostaje makaron na talerzu to oddajesz go komuś, żeby dojadł. Bo po co marnować jedzenie? Kiedyś z jedną Holenderką zrobiłyśmy niezbyt dobry makaron z tym, co miałyśmy w lodówce: sos pomidorowy, który okazał się zupą i tuńczyk. Każda z nas zjadła połowę makaronu ze swojego talerza, no żal wyrzucać! Na przeciwko siedziały dwie smutne Niemki, które sierotki w porze obiadowej jadły musli. Oddałyśmy więc Niemkom nasze jedzenie, które wesoło zaczęły konsumować nasz obiad, nie narzekając na jego obrzydliwy smak.

Tak Polka karmi Niemkę. Jak to moja mama skomentowała: "Hitler się w grobie przewraca" :D

No a teraz wracając do Kerstin - to taka Niemka, która z powyższego maminego żartu uśmiałaby się do łez :)


PRACA NUMEREK DWA


I ona znalazła mi pierwszą płatną pracę w Australii. Mieszkała wcześniej w innym hostelu, gdzie na tablicy zobaczyła ogłoszenie, że szukają ludzi do pracy przy Moomba Festival, czyli w wielkim wesołym miasteczku rozstawionym na weekend prawie w centrum miasta. Pracowałam tam 3 dni i była to jedna z najnudniejszych prac mojego życia ;)

Pamiętacie z amerykańskich filmów takie zabawy, gdzie np. chłopak zabierał dziewczynę do wesołego miasteczka, tam ustrzeliwał jej największego miśka, ona ucieszona i zakochana wdzięczna go pocałowała. Ja właśnie obsługiwałam jedną z takich gier, tylko nie było strzelnicy, a były pływające kaczuszki, które dzieci wyławiały i mogły wygrać nagrodę.


Lucky Ducky




Oczywiście gra była jedną wielką lipą i żeby wygrać największego miśka, trzeba było zapłacić takie pieniądze, że Chińczycy za te pieniądze produkują 500 miśków. Czasami dzieci płakały, a rodzice się oburzali, ale głównie wszyscy się dobrze bawili - kaczuszki pływały dookoła, dzieci się śmiały, rodzice robili im zdjęcia. Do obsługiwania takiej gry wystarczyłyby 3 osoby, a my stałyśmy tam w 5  i uwierzcie mi...było taaaaaak nudnooooo. Zwłaszcza w sobotę do wieczora, kiedy było mało ludzi, jedyną atrakcją było...łapanie kaczek oraz co godzinę liczenie ile już się zarobiło, w dolarach, euro i złotówkach.

Za godzinę dawali nam 15 dolarów (australijskich)

Aktualna wartość dolara australijskiego: 2,9267

W przeliczeniu na złotówki to duże pieniądze, jak na warunki australijskie to dosyć mało. Generalnie minimalna stawka godzinowa w Victorii, czyli stanie, w którym znajduje się Melbourne to ok. 17$.


Zadanie 2

Magda przepracowała w swojej nudnej pracy ok. 25 godzin (dokładnie nie pamięta). Jej zaniżona stawka godzinowa wynosiła 15$. Oblicz, ile rumuńskich lejów zarobiła Magda.

Obliczenia:




Odpowiedź:



W mojej trzeciej pracy robiłam żyrandole, a wczoraj zostałam barmanką! Niedługo napiszę Wam więcej!

Poza tym za tydzień wyprowadzam się z hostelu!!! Pewnego wieczora wracam do pokoju hostelowego i myślę sobie: "Kurde co tak śmierdzi???!!!". W ten sposób, swoim odorem moja nowa współlokatorka zmotywowała mnie do szukania pokoju do wynajęcia. I szybko znalazłam, po prostu idealny domek, jaki chciałam, z drzewkiem cytrynowym w ogródku. Tak się cieszę :)))) Napiszę potem więcej!

CZEŚĆ